Cholernie ciężko mi uwierzyć, że musiałam to zrobić. Moja obecna sytuacja w życiu zmusiła mnie do podjęcia naprawdę trudnej, łzawej i przykrej decyzji. Jeszcze nie do końca to do mnie dotarło, ale wiem, że to się dzieje. Moja mała, słodka Lou, spędza u mnie ostatni weekend w swoim lalkowym życiu. Trafi w dobre ręce, jestem tego pewna, bo przygarnie ją moja dobra koleżanka.
Kwestią przypadku było jej pojawienie się tutaj. Mam pieniądze, Mei potrzebuje koleżanki, o, ładna, kupię. Przyjechała w małym pudełeczku, owinięta w stertę zniszczonych wigów. Doskonale pamiętam ten dzień i to, z jakim zapałem fotografowałam unboxing.
No a teraz potrzebuję pieniędzy. Padło
na Louise. Wzięłam ją ostatnio do rąk, spojrzałam na nią i zapytałam
sama siebie "Co ja mam z tobą zrobić, Lou?". Skończyły mi się na nią
pomysły. Jestem z nią najmniej zżyta, ale kocham ją tak samo jak
pozostałe. Jednak to o Lou pomyślałam jako pierwszej pod kątem
sprzedaży. Stało się. W poniedziałek pojedzie do nowego domu, w
jutrzejszym wrocławskim meecie już nie będzie uczestniczyć.
Jest
mi naprawdę strasznie źle z tą decyzją, ale to krok naprzód. Potrzebuję
tych pieniędzy, żeby zmienić coś w swoim życiu. To wielki krok, jestem
pełna podziwu, że odważyłam się go zrobić.
Mimo to, to łamie mi serce. Naprawdę, cholera, łamie mi serce.
Obracałam
się z boku na bok, zwalając bezsenność na pełnię księżyca, ale...
przecież doskonale wiem, że nie mogłam spać przez Lou. Zerkałam na nią i
na dziewczynki co chwilę, nie mogąc wyobrazić sobie Lou bez dziewczynek
i dziewczynek bez Lou. Czuję pustkę. Naprawdę, kurczę, czuję pustkę i
jestem wściekła, że do tego doszło.
Jestem
jednak pewna, że dostanie dobry dom i tyle uwagi, na ile naprawdę
zasługuje. Bo zasługuje na więcej, niż ja jej poświęcałam. Dużo, dużo
więcej. A ja, cóż, wyjeżdżam. To jakiś etap, nowy rozdział w życiu, czy
inne bzdury.
Dopiero teraz
uświadomiłam sobie, jak wiele znaczą dla mnie te kawałki plastiku, jak
ważne są w moim życiu, i jak bardzo, bardzo je KOCHAM. Zwyczajnie je
kocham.
Nie będę przedłużać, to tyle. Uznałam, że potrzebuję to z siebie wyrzucić i powiedzieć również wam.
Wybacz- ale jestem zdegustowana takim wpisem- a osoba, która sobie lalke kupi też sie nie będzie dobrze czuć po tym, jak to przeczyta. Sama miałam kiedyś taki przypadek i po przeczytaniu łzawego pożegnania napisałam do właścicielki, że lalki nie biorę, skoro ona ja tak przeogromnie lubi.
OdpowiedzUsuńOsoba, która lalkę kupuje doskonale wie, jak się czuję i cieszy się, że może ją ode mnie wziąć. Proszę się nie wypowiadać bez dostatecznej wiedzy.
UsuńZdegustowana? Jak można napisać coś takiego pod postem pełnym żalu, który poniekąd miał być małym katharsis dla flower fairy. Każdy z nas jest kolekcjonerem, każdy z nas mniej lub bardziej kocha swoje maleństwa ale każdy z nas znajdzie się też w końcu w sytuacji, że ze względów finansowych musi pozbyć się lalki. W związku z czym nie widzę w tym wpisie niczego złego, wręcz przeciwnie na miejscu znajomej czulabym po takiej adopcji większą odpowiedzialność za lalkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo c:
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń