piątek, 26 sierpnia 2016

#49 wszystko ma swój kres: wspomnienia lata

Niesamowicie mi przykro, bo to prawdopodobnie jeden z ostatnich postów tego lata. Postaram się lalkować i robić zdjęcia i wyjeżdżać w ciągu roku szkolnego, ale...no wiadomo jak to jest.
Dużo się działo. I lalkowego, i w moim prywatnym życiu. Spełniłam jedno pullipowe marzenie (zdjęcie),

(12 lipca 2016)
doprowadziłam moje dziewczynki do ostatecznego wyglądu: na początku Lou dostała nowego różowego wiga, o co zostałam okrzyczana mnóstwo razy, bo przecież zabieram lalce charakter!!11oneone Nieważne, że to MOJA lalka i to MI ma się podobać. Bardzo nie lubię opinii osób, o którą ich nie proszę. A Louise właśnie dopiero teraz wygląda tak, jak jej charakterek. Jest delikatna i tajemnicza, nie krzyczy z daleka "tu jestem, patrzcie na mnie!", tylko wychyla się powolutku i czaruje swoją subtelnością, wdziękiem i niewinnością. Tak ma być.


Potem do Nel przyszło obitsu. Miałam problem z zamocowaniem go, bo nie miałam czym piłować neck pieców. Ostatecznie (po utracie głowy...jednorazowej!), postanowiłam trochę zaryzykować i stopić kawałek plastiku, dzięki czemu wszystko jest już stabilne. Użyłam do tego podkładki od śrubki z najmniejszym otworem, jaki znalazłam i wąskiej części neck pieca. Nie wiem jak wyjaśnić tę podkładkę, więc wstawiam zdjęcie.

 
Na tej podkładce stopiłam zapałką plastik, który "rozłożył" się na powierzchni metalu i wszystko ładnie się trzyma. Kiedyś zrobię tutorial i pokażę na zdjęciach, jak to zrobić. 
Przed obitsu, a dwa dni po pojawieniu się Nel u mnie, postanowiłam odrobinę ogarnąć burzę loków na jej głowie. Na początek wyprostowałam je wrzątkiem. Okazało się, że jej włosy są do kolan...cóż. Następnie ścięłam je do pożądanej długości, czyli do jej ramion, a potem - przez kolejne półtorej godziny - układałam je okrągłą szczotką i suszarką do włosów na "bombkę". 
Efekt końcowy jest cudowny.


W międzyczasie miałam jedną dość przykrą dla mnie sytuację ze skopiowaniem wyglądu Mei. Nie wiem, czy właścicielka tamtej lali zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiła, jednak rzuciłam aluzję o tym, że Mei ma klona, a dziewczyna się tym nie przejęła. Ostatecznie uznałam, że to jeszcze nie powód, żeby "krzyczeć" na pół-obcą dla mnie osobę i jeśli sytuacja się rozwinie na moją niekorzyść - zwrócę jej uwagę. Co nie zmienia faktu, że jest mi przykro. 
W złości postanowiłam zmienić Mei oczka na takie, które rozważałam już jakiś czas. Kocham ją dzięki nim, jeszcze mocniej.


Usztywniłam też dziewczynkom ciałka. Jako tako. Obitsu hardy to nie jest coś, co lubi współpracować. Ale na razie stoją. 
Później uparłam się, że MUSZĘ zmienić Ivy wiga. O ile ten brązowy był w porządku jako tymczasowe rozwiązanie, to niestety kompletnie nie sprawdziłby się jako docelowa sprawa. 
No więc rozpoczęłam poszukiwania. EBay, aliexpress, allegro, znajomi, wszelkie lalkowe grupki... i nic. Postanowiłam napisać ogłoszenie, poszłam ładnie spać (było już późno), a gdy rano się obudziłam, pod jednym z ogłoszeń wisiało zdjęcie wiga idealnego. Właściwie nie zastanawiałam się ani chwili i grzecznie (aczkolwiek niecierpliwie) czekałam na odpowiedź, dotyczącą ceny, trzymając mocno kciuki, żeby nie była przypadkiem z kosmosu... Aleks, ty szczęściaro! Sprzedawca podał cenę niższą niż się spodziewałaś, więc połowę budżetu możesz wydać na bzdury :'-)
Oczekiwanie na perukę było okropne, bo bałam się bardzo, czy Ivy mi się w nim spodoba. Przyszedł. Przymiarka. Poprawianie grzywki. Nożyczki w ruch. Krzywo w cholerę. Warkocze. Oh. Jak słodko. Zostaje! Tak, takim sposobem Ivy dostała włoski. Nie odebrałam jej charakteru, wciąż jest bardzo "ivy" i jestem z tego bardzo zadowolona. To pewnie po części przez tę krzywą grzywkę.


Mam wrażenie, że lalkowych rzeczy było wiele więcej. Były meety, podróże, łzy, gwiazdy, cisza, spokój. Z lalkami lub bez. To znaczy, one ciągle gdzieś ze mną były. Są dla mnie ważne i zabieram je, gdzie tylko mogę. A jeśli nie mogę, to trzymam je w serduszku.
Zimą miałam mały lalkowy kryzys i byłam prawie pewna, że to już koniec. Zmuszałam się do robienia im zdjęć, ale właściwie - zmuszałam się wtedy do wszystkiego.
Potem na szczęście przyszła wiosna i ostatecznie podniosłam się z łóżka i odżyłam. Prawie jak zwierzęta, zapadające w sen zimowy. 
No i cóż, każdy przeżywa upadki. Grunt, żeby wstać, otrzepać kolana i iść dalej, nie przejmując się siniakami i zadrapaniami, nie?
Będę długo wspominać to lato. Pewnie będę je też długo opłakiwać. Chciałabym móc przeżywać je od nowa i od nowa, nie musząc czekać na kolejne. Bo nie wiadomo, czy będzie kolejne, haha!
No nic. Teraz pozostaje czekać, bo dla mnie lato dobiegło już końca. 
Jest dwudziesty szósty dzień sierpnia, a ja poczułam jesień - mimo słońca, otulającego moje drobne ciało.

czwartek, 25 sierpnia 2016

#48 moje sentymenty

Wakacje, wakacje, i po wakacjach. Złapałam wielkiego doła. Dwudziesty piąty dzień sierpnia.
Działo się........w cholerę. Mnóstwo ludzi, mnóstwo emocji, złych, dobrych, wyjazdy, ucieczki, miłostki, romanse, LALKI. Czyli to, co powinno być najważniejsze, ale chcę przełamać rutynę. Nie będę pisać o swoim prywatnym życiu. To nie pamiętnik, jednak chciałam opowiedzieć trochę o swoich wakacjach. Moje życie to przygody. Mniejsze, większe. Z różnymi ludźmi z całej Polski. Moje życie to ciągłe pożegnania, dużo łez, podróże małe i te większe. Moje życie to brak jakiejkolwiek pewności, że jeszcze się zobaczymy.
 Naprawdę będę tęsknić. Już tęsknię.

(to zdjęcie chyba najlepiej opisuje moje wakacje; to ja oraz ważni dla mnie ludzie; jestem gdzieś tam w środku tej kanapki na trawie)
Koniec łez. Czas na lalki. 
Przez kilka dni, miałam przyjemność gościć Mery, Dal Fiori. Oczywiście z jej mamą!
Nie robiłam zdjęć, czego w tej chwili bardzo żałuję. Mam aż jedno, które chyba do niczego się nie nadaje. Ale wstawiam. Mery jest pierwsza od lewej. W środku jest moja Ivy, najbardziej po prawej jest Dana, która już się tu pojawiła oraz Woori i Sonyeo, które również już znacie!


 Potem przyszła do nas paczuszka. A w niej co?


A w niej nowe włoski dla Ivy! Bardzo się bałam, że to nie będzie "to", ale jednak. Nie zabrałam jej charakteru, wciąż wygląda jak Ivy, pasuje jej niesamowicie. Grzywka jest bardzo krzywa, ale nawet nie wiem, czy będę ją wyrównywać. Przyjaciel powiedział, że wygląda, jakby sama sobie ją ścięła!

Kiedy ważni dla mnie ludzie wyjechali, oprócz doła, miałam też autobus do Krakowa. Dawno mnie tam nie było, więc cieszyłam się na ten wyjazd. Nie mam do niego daleko (zresztą, co to znaczy daleko!), ale po trzech godzinach jazdy, bolały mnie plecki, a tyłek zdrętwiał. 
Mimo to, było zaskakująco dobrze. Spotkałam przyjaciół i ludzi, których znałam tylko z internetu. Nel upadła na nosek, troszkę go sobie zdarła i bardzo mi przykro z tego powodu, ale wymyślę coś na pewno. Nie myślałam aż tyle o rzeczach, które mnie dobijają. 
Moi przyjaciele mają w domku małą Lizzy (Dal Hina Ichigo). Nie mają bloga, więc zapraszam was na ich instagrama (klik!).
Jest śliczna, polecam! 

Moje dziewczynki i Lizzy 





Mówiłam już, że mam problem z wyborem jednego ujęcia spośród kilku podobnych, prawda? (przepraszam) 

Wybraliśmy się nad Wisłę. Dziewczynki bardzo ładnie nam pozowały!

Cóż za widoki


Bardzo mnie to poruszyło. Nie znam historii tej...rzeźby? Pomnika? Mimo to, nie potrafię przestać o niej myśleć.


 
Wystarczyła chwila naszej nieuwagi, a maluszki zajęły się rozmową między sobą...



[ranyrany, jak ja jestem w tym modelu zakochana :---( ]


kolejne grupowe zdjęcie!


a tu ładny mostek
Ivy znów w swoim żywiole!



Na sam koniec mojego pobytu w Krakowe, udaliśmy się coś zjeść. Vegab! Było trochę komplikacji ze względu na nowego pracownika, czekaliśmy zdecydowanie za długo, a gdy się doczekaliśmy, dostaliśmy po darmowej lemoniadzie w ramach przeprosin. Podczas oczekiwania na jedzenie, zrobiłam Nel pamiątkowe zdjęcie! Została atrakcją, zbierała uśmiechy i spojrzenia, a jedna dziewczyna zatrzymała się nawet, żeby zrobić jej zdjęcie!







Sfotografowałam tylko Nel, ponieważ jako jedyna odpoczywała na wierzchu plecaka. 
Vegab ogólnie polecam! Mój był tak duży, że zjadłam go do połowy jakąś godzinę przed busem do domu i byłam pełna przez pięć kolejnych godzin! Skończyłam jeść go na kolację, będąc już w domu :'-)



Bardzo przepraszam za jakość niektórych zdjęć. Te z telefonu są naprawdę słabe, bo jestem leniwa i zamiast przesyłać je jakoś normalnie, wysyłam je do siebie na facebooku i zapisuję na komputerze. A wiadomo, facebook lubi bardzo psuć jakość.







wtorek, 16 sierpnia 2016

#47 lalkowy meet

Nie będę się rozpisywać, bo nie mam na to czasu, więc zasypię was tylko zdjęciami. Był meet. Były lalki. Były zdjęcia. Z prawie 140 jak zwykle wybrałam garstkę :'-)
Nie miałam siły ich obrabiać. Niektóre są przesadzone, bo jestem zmęczona, a przecież to tylko lalkowy meet, haha! No to nic. Czas na spam.
(były ze mną Ola, Gabrysia, Kasia i moja koleżanka Olga, która nie ma bloga) 

Lou oraz Woori (Dal Chenille du Jardin) należąca do Oli :3



śliczna, ale jeszcze bezimienna Dal Angry Olgi; ten model na żywo  >>>  na zdjęciach

mała, wkurzona angry nie polubiła się z mei; z początku cicho zazdrościła jej kokardy, a potem...


...a potem zabrała jej kokardę i obserwowała reakcję niczego nie podejrzewającej mei

ciężko ukryć, że się nie dogadują



Mała Ivy wlazła na drzewo. Musiałam ją asekurować, żeby nie zleciała, ale uparła się strasznie. Wiem, że jej wig nie wygląda najlepiej, ale... jedzie do nas nowy :---)
Dal Puki była wśród tych wszystkich lalek takim małym zagubionym bąblem i nie wiedziała, co ma robić, z kim zdjęcia, do kogo iść, ciągle chciała się przytulać i nie pozwoliła nikomu podwijać rękawków swojego sweterka.






Dal Angry dogadywała się właściwie tylko z Lou i może...coś zaiskrzyło?

niektóre lalki dziwacznie okazują uczucia...
 
A oto Dana. Pullip Merl. Dana należy do Gabrysi.

Nie mam za dużo zdjęć Dany, bo bałam się, że ją zepsuję - jej obitsu latało na wszystkie strony :---(



Towarzystwo Ivy chyba nie przeszkadzało Dal Angry.

Astrid (Pullip Fraulein), należąca do Kasi.


Mei raczej nie wyglądała, jakby chciała się tulić...

Mei i malutka Woori wyglądały razem przeuroczo!


chcąc naprawić to zdjęcie....chyba przedobrzyłam :'-)


Jedne z ostatnich zdjęć. Grupowe. 



Meet był zdecydowanie udany. Było dziewięć pięknych lalek. 
Odpowiadało mi towarzystwo samych pullipowatych, bo o ile lubię różne lalki, nie czuję się dobrze, fotografując monsterki, czy barbiowate. 
Bardzo chciałabym spróbować z żywiczkami. Ale na to również przyjdzie czas! 

BONUS

kilka zdjęć zza kulis 

no dobra, to zdjęcie zdradza, że angry nie tak samodzielnie usiadła Lou na głowie...
kasia profeszynal fotografer
lalki, wszędzie lalki
Do następnego!