Witam po krótkiej przerwie - jak obiecałam - w poście numer dwa z bieszczadzkiej przygody! Tym razem mam dla was prześwietlone zdjęcia Phoebe oraz ładne zdjęcia Brie asekurowanej przez moją dziewczynę - dzięki czemu obyło się bez upadków na twarz - bo oczywiście jak to ja, zawsze ryzykuję, ustawiając lalki bez żadnych podpórek w stylu patyczków do szaszłyków. Więc tak - na wszystkich moich zdjęciach, moje lalki stoją same - oprócz dwóch czy trzech zdjęć Fibi, gdzie trzymam ją w dłoni. Enjoy again.
Zaczynam oczywiście od najsłabszych - na zdjęciu powyżej, trzymam bąbla w dłoni, a uważam je za kiepskie, ponieważ pomimo ślicznego tła, ma na buzi paskudny cień, w dodatku na tyle nierównomierny, że wygląda to abstrakcyjnie. Wrzucam ze względu na śliczny widok na Solinę.
Następne w kolejności mamy trzy pięknie prześwietlone zdjęcia, nad czym płaczę, bo bardzo podobają mi się kadry oraz potencjał kolorystyki - niewykorzystany ze względu na bezlitosne słońce, rażące wszystko dookoła.
Kolejne kiepskie zdjęcia to te robione pod światło, w których mimo wszystko jest coś, co podoba mi się na tyle, że nie chcę ich usuwać.
Ładne zdjęcia Fibi w ilości 4 (słownie: cztery) możecie podziwiać wyżej. Znaczy wiecie - nie uważam, że technicznie są świetne, ale są ładne wizualnie i to chyba mi wystarcza! No a tego malucha od początku wyjazdu okropnie faworyzuję, za co bardzo przepraszam moje pozostałe dyńki. No to czas na Brie! Zaczniemy oczywiście od gorszych zdjęć:
Tych kiepskich jest na szczęście zdecydowanie mniej niż tych, które uważam za ładne.
To zdjęcie - mimo złego kadru i czarnej kropki - nie mogło zostać pominięte. Głównie dlatego, że mnie bawi. Mianowicie, czarna kropka jest trzmielem, który postanowił spocząć na chwilę na nosie Brie, po czym przelecieć nad nią, kiedy robiłam jedyne pionowe ujęcie w tym miejscu - zorientowałam się za późno. Teraz na szczęście możemy przejść do lepszych ujęć.
Zdjęć Brie mam jakiś milion, więc tu musiałam zrobić większą selekcję głównie po to, żeby uniknąć spamu oraz żeby post nie był nieskończenie długi, jednak jestem zadowolona chyba z całej tej sesji. Na zdjęciach, na których stoi na kamieniu również trzymała się samodzielnie - zwiewana przez wiatr i łapana przez E, dzięki czemu nie upadła ani razu, a E została mianowana najlepszym asekuratorem lalek, z jakim miałam do czynienia (zasłużyła na order z pieczonego ziemniaka).
Czy Brie została marynarzem?
Bardzo serdecznie dziękuję panu w pomarańczowej koszulce, który wciął mi się w kadr na drugim zdjęciu - które moim zdaniem byłoby lepsze od pierwszego, właśnie gdyby nie pomarańczowy nieproszony gość. To stety-niestety byłoby na tyle lalkowych zdjęć z wakacji. Znaczy, z wyjazdu, bo wakacje dopiero się zaczęły i planuję być bardzo, bardzo produktywna jeśli chodzi o fotografowanie moich lalek!
Zwłaszcza, że wkradło mi się parę zmian, takich jak nowe chipy dla Arizony oraz Kopra, Brie w nowej sukience oraz Ivy, która stała się lampą. Do następnego!