Ja wiem, że faworyzuję Kyo. Ciężko mi przestać, jest najbardziej dopracowana i idealna ze wszystkich moich lalek, co bardzo cieszy moje oczy i serduszko. No więc to ona dostaje najwięcej mojej uwagi, ją wszędzie zabieram i sadzam ją na stoliku nocnym obok mojego łóżka, podczas gdy cała reszta siedzi razem w jednym z lalkowych pokoików.
Zabrałam ją także na pierwszy wiosenny plener w tym roku... do miasta. Swoją drogą, jestem z siebie bardzo dumna, bo pierwszy raz od dawna robiłam zdjęcia bez nieplastikowego towarzysza i nie wstydziłam się obserwatorów wokół mnie. Po prostu robiłam swoje, nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami. Jestem z siebie dumna!
A oto efekt pierwszego wyjścia, skromnie, ale nie najgorzej.
Wszystkie zdjęcia są oczywiście prześwietlone w milionie miejsc, nie dało się znaleźć ciekawego miejsca poza dostępem słońca.
Może wrocławianie poznają to miejsce?
Te dwa to moje ulubione portrety z wczoraj. Z góry obserwowała mnie para i cicho rozmawiała, a gdy przechodziłam obok, zerkali w moją dłoń, w której trzymałam Kyo.
Zdjęcia przy.... fontannie... cóż. Miały być mniej nijakie, lepiej wykadrowane i w ogóle ładne, ale woda chlapała, słońce świeciło i nie było gdzie wygodnie posadzić plastikowego tyłka, żeby nie wpaść do wody, a przy okazji wdzięcznie zapozować. Cóż, tylko tyle mam dla was dziś zdjęć, ale muszę się pochwalić! Niedługo mam urodziny, a wiecie, że to oznacza pieniądze na lalkę, prawda...? No, możecie próbować się domyślać, kto tym razem przekroczy progi lalkowych pokoików w moim pokoju!
Kyo i mnie zauroczyła!
OdpowiedzUsuńach, to jasne spojrzenie!