O rany, rany! Nie wiem, od czego zacząć ZNOWU.
Postanowiłam jednak sprzedać Mei. Zanim na mnie nakrzyczycie, wytłumaczę
dlaczego. Mei była bąblem "na start". Miała wprowadzić mnie w świat
lalek i spisała się niesamowicie. Ale... nigdy nie była modelem, na który
zwracałam uwagę. Trafiła się okazja, więc ją wzięłam. Została rok,
trochę więcej i myślę, że najwyższa pora skupić się na kompletowaniu
wishlisty. Mam okazję kupić wymarzonego bąbla
w niskiej cenie, a sprzedaż Mei bardzo mi to ułatwi. No więc niech
leci w świat. Mam nadzieję, że sprawi komuś tyle samo radości, co mi. Mei
po prostu przestała spełniać moje lalkowe oczekiwania. Nie czuję już
"tego", gdy na nią patrzę. Po co trzymać bąbla, który mnie już nie uszczęśliwia? Dlatego mam nadzieję, że będzie cieszyć kogoś
innego! Myślę, że to naturalna kolej rzeczy. Trafi...do siostry Oli, która nie ma bloga, więc zapraszam na instagrama Zosi. Kolejna lalka ode mnie, zamieszka w tym samym domku, co oznacza ponowne spotkanie Mei i Sonyeo!
No więc, tak duży krok w moim lalkowym życiu, to pewien kolejny, zamknięty rozdział. Myślę, że coś się zmieni, tak czuję w kościach, choć jeszcze nie do końca wiem co. Ale to będzie dobre, jestem pewna! A kto wskakuje na miejsce Mei? Sama w to nie wierzę, ale będzie to moja wymarzona Dal Joujou, nad którą wzdycham tak samo mocno, jak wzdychałam nad Ivy, zanim ją kupiłam. I tak samo mocno, jak wzdychałam nad Nel. I nad lalką, która już do mnie jedzie. A to wszystko oznacza dwa nowe bąble, a więc dwa unboxingi w bardzo krótkim odstępie czasowym! Oszalałam, haha! Na zdjęciu poniżej, zdjęcie od poprzedniej właścicielki. Włoski dostanie inne, zielone, pokażę na kolejnych zdjęciach. Dostanie imię Ari.
Słodki bombelek, prawda? A poniżej włoski! Nawet na tym samym modelu, haha! Więc Ari będzie wyglądać jak na zdjęciach poniżej (zdjęcia od Aya Aida).
Mam nadzieję, że kolejny post, będzie unboxingiem któregoś z bąbli! Drugiego będę trzymać w tajemnicy aż do jego przyjścia, taka jestem zła. Jestem z siebie dumna, bo moja cierpliwość zwykle nie istnieje, ale tym razem staram się dzielnie trzymać i czekać...mimo, że USPS robi mnie w ch...bambuko. Przez dziesięć pierwszych dni, paczka pokonała odległość 388 mil z Mesy do Los Angeles. Ok. Przetrawiłam. Śmieszy mnie fakt, że LA jest na lewo od Mesy, natomiast do Europy w prawo. No nic. Potem ruszyło i moja paczka dosłownie zaczęła się teleportować, jeszcze tego samego dnia, znalazła się w Amsterdamie...a aktualnie jest już w Polsce! Niestety POLAND to jedyne, co wiem i wciąż czekam na więcej informacji, jednak z każdą godziną, z którą tych informacji nie ma - szanse na dostanie paczki w tym tygodniu, drastycznie maleją. Większe szanse na dotarcie do mnie w tym tygodniu ma Ari! I mam nadzieję, że choć jej uda się być u mnie w piątek :-) No, to spełniam marzenia! Do napisania!
Uh, ślepa jestem i tego nie widziałam. Śliczna jest!!!
OdpowiedzUsuń