Kurczę, znowu zniknęłam na całe wieki. Ale wracam! Z dużą ilością zdjęć! Na dwie notki!
Jak tytuł mówi - byłam na meet'cie. Lalkowym. W Warszawie. Ogromnym, największym.
Było dużo osób, a jeszcze więcej ślicznych lalek. Moją pierwszą myślą, gdy weszłam i zobaczyłam, ile ich jest, było "O rany, ale za co ja mam złapać najpierw?!". No więc w tym natłoku lalek i emocji oraz zaciekawionych dookoła ludzi, którym możliwe, że trochę przeszkadzałyśmy, starałam się zrobić jakiekolwiek zdjęcia. Nie przyłożyłam się do nich, przepraszam was bardzo. Nie zrobiłam też zdjęć każdej lalce z osobna, bo łapałam po prostu te... wolne, których nikt aktualnie nie trzymał. Kilka zdjęć mam z telefonu, ale wstawię je na końcu pierwszej notki. Chwila! Pierwszej? Ano bo będą dwie. Po meet'cie wybrałyśmy się z Martą na wegeburgery do mojej ulubionej burgerowni - Krowarzywa <3 A potem pojechałyśmy do Marty i spędziłam tam prawie dwa dni! No i zdjęcia z tego pobytu, wrzucę w osobny post. A tymczasem zapraszam do oglądania słabej jakości meetowych zdjęć.
A, jeszcze jedno. Nie będę oznaczać blogów - nie pamiętam. Szczerze mówiąc, miałam nawet problem z zapamiętaniem, czyja lalka była która oraz z imionami dziewczyn z meetu, za co naprawdę przepraszam, ale każdą obecną osóbkę bardzo polubiłam (serioserio)!
Pojawiły się dwie Tangkou. Nie byłam przekonana do tych lalek i szczerze mówiąc - wciąż nie jestem, choć te były wyjątkowo urocze i ładne.
Wydaje mi się, że wszystkie żywiczki należały do jednej osoby. Były specyficzne i przyciągały wzrok, na szczęście (dla mojego portfela!) na mojej wishliście znajduje się aż jedna BJD.
Ok, nie mam zielonego pojęcia cóż to za lalka, ale... czy ona nie jest przeurocza?
Spójrzcie, jaki ma wystający brzusio!
Aoika Marty, urocza Hatsune Miku <3
A to Jess Emilii! To pamiętam! Pullip Ddalgi. A obok Poziomka salutuje.
(z góry przepraszam, nie jestem pewna, czy to dobrze, że zwracam się imionami, a nie pseudonimami właścicielek lalek)
Ten maluch miał na imię Dita i jest to Dal Lizbel.
Ta Dal to Maretti po customie i jest przecudowna.
Ten uroczy.... tzn ekhem, mroczny! maluch to Drocell. Rozkoszna, prawda? Jej wzrok mówi, jak bardzo kocha cały świat!
Rozmazane i w ogóle słabe, ale... nie mogłam przepuścić zrobienia zdjęcia Ivy z jej totalnym przeciwieństwem.
Ja naprawdę pamiętałam jaki to model! Batgirl albo... Catwoman. W każdym razie była super elegancką superbohaterką!
Słynna Prunella. Bardzo chciałam zobaczyć ją na żywo i myślę, że podoba mi się bardziej niż na zdjęciach. Zostałam z nią porwana do wspólnych zdjęć i niezależnie od tego, jak wyszłam, chcę je zobaczyć! Miałyśmy prawie identyczny kolor włosów, więc wyglądałyśmy razem - podobno - superekstra i w ogóle.
No tak. Kolejne zdjęcie bardzo wysokich lotów. Cudowny kadr i światło. O ustawieniu lalek nie zapominam! No ale! To dwa Cynamony! Andante i Moka (nie mam pojęcia, jak powinnam to zapisać).
Była też Blythe Factory! Bardzo proszę zignorować Ari na tym zdjęciu i stanowczo nie mówić jej o jego istnieniu. Co do Blythe - HM. Nie spodziewałam się, że mają tak ciężkie i wielkie głowy. Ciężko mi powiedzieć, czego się po nich spodziewałam. Nie zrobiła na mnie niestety efektu WOW, ale nie wykluczam, że nie pojawi się kiedyś u mnie jakaś blajtka.
A to zastałam, gdy przyszłam!
Tu nie mam pojęcia, co się działo, ale wygląda zabawnie.
Pssst. Zauważyłam obecność tej monsterki dopiero, gdy pisałam to zdanie...
Zanim dodam zdjęcia grupowe, wrzucę kilka z telefonu.
Tak właśnie wyglądał nasz stół podczas meetu.
Żywiczki. Wciąż nie wszystkie.
Jeszcze jedna żywiczka.
UWAGA! Lalkowa nagość!!!
Zdarłam ubranka z biednej, małej dalki :---(
Byłam tak niesamowicie ciekawa tego ciałka na żywo i tak! W końcu udało mi się je zobaczyć, zmacać i pobawić się nim. Za zgodą właścicielki oczywiście (którą jest Emilia). Lala to Dal Jolie(?) na ciałku Pure Neemo S, a ja jestem totalnie zakochana. No przepadłam. Jest cudowne. Bałam się, że jego ruchomość będzie dla mnie niewystarczająca, bo jednak przyzwyczajenie do artykulacji obitsu robi swoje, ale... ono naprawdę nadrabia wyglądem i... całą resztą. No i postanowione - przepadłam tak bardzo, że mam nadzieję, w krótkim czasie wyląduje na nim moja Ivy. Z tym że mi marzy się XS. Wyobraźcie sobie to, bo ja się rozpływam.
A to jest przepiękna sukienka od Emilii wygrana w dwuosobowym losowaniu. Wypadł orzeł, więc zgarnęłam sukienkę w kwiatki i jestem w niej zakochana. I spokojnie! W kolejnym poście zobaczycie ją w fajniejszej wersji niż zafoliowaną.
A na koniec - zdjęcia grupowe, czyli największe wyzwanie całego spotkania. Zaraz przekonacie się dlaczego!
Na pierwszy ogień wszystkie dalki!
Piękne pullipanny, w tym dwie Milk Latte.
Jedno z moich ulubionych zdjeć... Duzi, poważni chłopcy ubrani w poważne, ciemne ubrania i..... Yuu. W świątecznym swetrze. W dodatku wyglądający przy nich jak mała, wystraszona dziewczynka.
Ustawiając ich do tego zdjęcia, śmiałam się, że Yuu ma swój męski harem.
Na tym zdjęciu widać, o co mi chodziło z małą dziewczynką :'-)
A tu... wszyscy. To znaczy - wszystkie dynie. Na zdjęciu trzydzieści dwie lalki. Do tego kilka żywic i parę innych lalek i mamy ich ponad czterdzieści. Zliczenie ich było wyzwaniem, a co dopiero grupowe zdjęcie! Na tę notkę to tyle.
Teraz lecę pisać następną - nieważne, że jest prawie trzecia w nocy.