środa, 27 kwietnia 2016

#21 Mapa skarbów!

ivy: lalala  
lou: co tam malujesz, mała?
ivy: mapę skarbów

lou: ale wiesz, że tutaj nie ma żadnego skarbu, no nie?
ivy: niby skąd ty możesz to wiedzieć, skoro księżyc powiedział MI w tajemnicy, że jest.
  
lou: ale ivy, nie możesz szukać skarbu z mapy, którą sama narysowałaś, to niedorzeczne. 
ivy: oczywiście, że mogę. mówiłam ci już, rozmawiałam z księżycem. nie wiem tylko, do czego się spakować...o, już mam!
ivy: nie martw się, wrócę, gdy tylko znajdę skarb! jestem zuch dziewczyna!
lou: a-ale...
ivy: nie wiem, czy ta przygoda to dobry pomysł...
mei: hej, lou, gdzie jest ivy? chciałam z nią porozmawiać, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć i trochę się martwię.
lou: bardzo zabawna sytuacja, bo ten, ivy poszła szukać skarbu, który nie istnieje i nie wiem kiedy wróci czy coś, haha.
mei: żartujesz sobie?!

lou: bardzo bym chciała, ale ona poważnie gdzieś polazła. wzięła twój plecak i mapę no i jej nie ma.

mei: dobrze...więc masz pięć minut, żeby się ubrać, a ja tu sobie posiedzę, bardzo cierpliwie czekając. rusz się, louise.
lou: cholera, nawet nie wiem gdzie jej szukać. aleks nieźle ją wkręciła, ivy musiała ją porządnie wkurzyć.
a może to nie aleks...ale kto? venus? przecież one się lubią...nic nie trzyma się kupy.
no nic, powinnam wrócić do mei. nie ma na co czekać.

możemy iść, jestem gotowa.
*melodia z odlotowych agentek w tle*
mei: czy ty jesteś pewna, że to zadziała?
lou: nah, ale nie mam lepszego pomysłu.

mei: jak spadnę, to masz w...uderzę cię mocno.

lou: wszystko pod kontrolą, zapewniam, możesz zaczynać

mei: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa to chyba nie tak miało być

lou: wciąż cię trzymam, spokojnie! nie wierć się!
mei: zaplątała mi się noga!

 uh, już.
mei: już prawie jestem, odwiąż!!
lou: mei...to ty się musisz odwiązać.
mei: oh, faktycznie...

 nie było tak źle

lou: dziwnie tu na dole. gdzie szukać ivy?

mei: a może tam?! ivy?! IVY!!!

ivy: hm? mei? lou?

mei: IVYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY
ivy: MEI! LOU! co tu robicie?! znalazłam skarb!
mei: więc skarb naprawdę tu był...
ivy: był! ale bardzo za wami tęskniłam.
lou: my za tobą też, maluchu. dobrze, że znowu jesteś z nami.

#20 przyszła wiosna!

Najpierw kilka starszych zdjęć z gotowania, bo tak wyszło, że o nich zapomniałam. Lou w rozpuszczonych włosach, Mei mały cwaniak i Ivy jeszcze przed kolejną zmianą zastępczego wiga.


Z gotowania to tyle.

Przyszła wiosna, więc są nowe zdjęcia!
Pierwszy raz ustawiłam Ivy na deskorolce, bo zawsze upadała i gibała się na boki. Moja kreatywność prawie utopiła Lou, aparat no i mnie przy okazji. Skończyło się wybraniem trzech zdjęć z trzydziestu (norma) i mokrym rękawem.
A wam pokażę trzy plastiki w trzech różnych odsłonach (a wszystko działo się w ciągu jednej sesji)!




Ivy wygląda jak mały uroczy łobuz. Taka dziewczynka, która na podwórku po powrocie z przedszkola, woli bawić się z chłopcami w chowanego, biegać i wspinać się na drzewa.

                 

Mei kolejny raz pokazuje, że nadaje się do bycia zarówno przerażającą jak i uroczą. Mei jest przerażająco urocza. Uroczo przerażająca. Przerażurocza. Urożająca. Whatever.


Lou przez godzinę była baletnicą z jeziora łabędziego. A może raczej... żurawiego, czy coś. Pierwsze zdjęcie z początku mi się nie podobało, ale uznałam ostatecznie, że z czarno-białym filtrem wygląda jak kadr z jakiegoś filmu.
A dwa pozostałe... cóż, wciąż nie potrafię zdecydować, którą wersję wolę.
Zdjęcia udane. Następnym razem postaram się o historyjkę. Stop. Muszę przestać obiecywać, bo odkładam to już od kilku postów...
No, to pa!